Anna Macek - Akademia Smoków

Książka tak krótka, że właściwie powinna nazywać się opowiadaniem. Sześćdziesiąt stron to naprawdę bardzo niewiele, zwłaszcza gdy człowiek jest przyzwyczajony do pozycji o minimum trzystu stronach.

--------------------------------------------------------------------------------------------------------

Okładka:





----------------------------------------------------------------------------------------------------------

Opis marketingowy:

Jest to powieść o dziewczynie, którą wyrzucono z trzech szkół. Oczywiście nie wie co czeka ją w czwartej i ostatniej, jaka istnieje: Akademii smoków. Jej uczniowie nie są zwykłymi ludźmi, mogę zmieniać się w smoki...

Oczywiście nikt nie zna tajemniczej historii placówki za wyjątkiem szpiega, którym okazuje się recepcjonistka z internatu szkoły. Podczas balu szkołę atakują mordercze czarne smoki. Amara (główna bohaterka) musi uratować przyjaciół, ale czy jej się to uda?

Zmęczona atakiem bohaterka zapuszcza się w las i wędruje na wysepkę. Spotyka tam starą zielarkę, z której nieświadomie zdejmuje klątwę. Gdy jej nauczycielka po trzech dniach ją wypuszcza, Amara idzie ratować przyjaciół, których uprowadziły podczas ataku czarne smoki. Nad magicznym jeziorem dochodzi do starcia smoków. Kto wygra w tej walce, której stawka jest wysoka?


źródło opisu: e-bookowo.pl

----------------------------------------------------------------------------------------------------------

Opinia:

Książka jest gatunkowo w fantastyce dla młodszej części młodzieży. Świat który został zawarty w utworze jest ciekawy lecz zabrakło jakiegoś  bliższego opisania jego elementów. Na przykład są tam pokazane różne rodzaje smoków z dosłownie jednym zdaniem opisu. Naprawdę to za mało. Jeśli autorka nie chciała za bardzo rozrzedzać swego dzieła to mogła chociaż na samym końcu dać coś w stylu leksykonu gdzie napisałaby więcej na pewne tematy. Ogólnie książka jest tak bardzo skondensowana, że człowiek ma wrażenie jakby rozwiązanie zostało podane bohaterce na "srebrnej tacy". Dodatkowo postacie, pamiętacie jak przy opinii "ocalonej", pisałem o prostych postaciach. Te zawarte tutaj są niczym czysta kartka papieru. Książce przydałyby się jakieś minimum sto stron więcej. Jeśli nie dwieście.Wtedy autorka mogłaby spokojnie budować napięcie oraz sprawić, że czytelnik przyzwyczai się do postaci i nawet je polubi.

Komentarze