W tym poście chciałbym pokazać Wam jeden z projektów które pisałem w szkole średniej. Wiecie, w szkole byłem raczej w cieniu, siadałem sobie rozkładałem książkę niby do nauki a tak naprawdę na nią nakładałem zaszyt w których tak ogólnikowo pisałem o tym wymyślonym świecie. Chciałem by potencjalni czytelnicy mogli poczuć jakby ten świat istniał w rzeczywistości. A propo szkoły, jak z dziiejszej perspektywy ją wspominam to muszę przyznać, że byłem trudnym ludziem. Znaczy byłem samotnikiem ponieważ wszelkie próby osób które chciałyby ze mną się zakolegować ucinałem w lot. Ale nie wracajmy do mego lekko bucowatego podejścia do szkoły, oraz braku motywacji do nauki. Wróćmy do tekstu. Ten również nie został przeze mnie poddany korekcie, więc na pewno jest pełen błędów, jednakże chodzi mi o ogólne pojęcie świata. Gatunek to oczywiście fantastyka [zaskoczenie ;)], a sam cykl miał się składać z pięciu tomów. Są to kolejno: Historie i Legendy, Ur-Nek, Knord, Elek Mai, Nel. I nie pytajcie mnie co znaczą te nazwy, mam niejasne wrażenie, że mogą to być albo krainy w świecie Kar'shek albo imiona postaci czy całych ras. W pierwszym tomie poznajemy kronikarza Mona który spisuje historię świata dla przyszłych pokoleń. Jednak oprócz suchych historii wpisuje tam również legendy oraz elementy własnego życia.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Nazywam się Mon i jestem kronikarzem zakonu Krila. Zostałem wybrany przez moich zwierzchników aby wysłać wam ostrzeżenie. Zmierza do was wielkie niebezpieczeństwo które prawie unicestwiło Kar’shek. Jednak byście dobrze je odebrali muszę zacząć historię od początku. W dalszej części tej książki używać będę słów które mogą wydawać wam się dziwne, postaram się je tłumaczyć na bieżąco. No dobrze na początku powinienem zacząć od zakonu Kirla. Zakon ten powstał jak nazwa wskazuje na pamiątkę Kirla, nie był on żadnym wojownikiem ani magiem. Nie, on zjednoczył całą krainę. Pokazał, że konflikty jakie nas poróżniły to tak naprawdę są małe. Tylko my pamiętamy co wtedy zaszło. A zaczęło się całe cztery tysiące lat temu.
Nie wiem dokładnie jak wyglądała relacja Krilai Tren, ale to oni powstrzymali najazd dziwnych istot na których nie działała magia neklów a tylko ich własna broń. Zwali samych siebie nomadami. Kril pokonał ich zabierając broń jednocześnie podpisując na siebie wyrok śmierci. Ale o tym dowiedział się gdy nomadowie zostali wypchnięci do pieczary z której wyszli a wszystkie wejścia zostały zasypane. Otóż okazało się, że broń nomadów została pokryta jakąś trucizną. Przez cztery dni i trzy noce walczył Kril z chorobą w gorączce i pośród halucynacji. W ostatnią godzinę swego życia podczas przebłysku aktywności poprosił Tren aby wzięła go za rękę i nachyliła się nad nim. Wtedy powiedział jej dwa słowa które stały się fundamentem zakonu. Była to prośba, choć niektórzy mówią, że rozkaz. A brzmiała tak „Znajdź Obserwatorów”. Gdy umarł przekazał Tren szkatułkę z zapiskami jego badań. Tren nie do końca przekonana zaczęła je czytać i nie mogła w to uwierzyć. Aby pokazać wam co czuła Tren przepiszę tu fragment jednego z dokumentów ze szkatułki.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Rozdział
1
Nazywam się Mon i jestem kronikarzem zakonu Krila. Zostałem wybrany przez moich zwierzchników aby wysłać wam ostrzeżenie. Zmierza do was wielkie niebezpieczeństwo które prawie unicestwiło Kar’shek. Jednak byście dobrze je odebrali muszę zacząć historię od początku. W dalszej części tej książki używać będę słów które mogą wydawać wam się dziwne, postaram się je tłumaczyć na bieżąco. No dobrze na początku powinienem zacząć od zakonu Kirla. Zakon ten powstał jak nazwa wskazuje na pamiątkę Kirla, nie był on żadnym wojownikiem ani magiem. Nie, on zjednoczył całą krainę. Pokazał, że konflikty jakie nas poróżniły to tak naprawdę są małe. Tylko my pamiętamy co wtedy zaszło. A zaczęło się całe cztery tysiące lat temu.
Wszystko zaczęło
się w wiosce Novum na którą napadło stado mlaksów. Mlaksowie to
rasa wojowników. Przypominają wasze, jak one się nazywają,
nieśdźwiedzie. Chodzą na tylnych łapach, atakują przy użyciu
broni ręcznej. Szamani mlaksów używają zaklęć z dziedziny
ziemi. Specjalizują się głównie w atakach skalnych. Kirl mimo
braku przeszkolenia udało mu się przeżyć. Nikt nie wie jak ale
gdy magowie z kręgu nekl znaleźli się w spalonej do samej ziemi
wiosce, znaleźli go w niezwykłych okolicznościach. Oto fragment
zwoju z tego wydarzenia.
„Gdy
dotarliśmy do Novum naszym oczom ukazał się obraz jak z koszmaru.
Mlaksowie okazali się jak zwykle bezlitośni. To już czwarta wioska
zniszczona w ten sposób a my dalej nie możemy ich wytropić.”
Podczas przeszukiwania wioski zauważyli coś dziwnego „Przed
nami zobaczyliśmy dziwną kulę. Jej powierzchnia delikatnie
falowała. Kiedy jeden z neklów podszedł do kuli i dotknął ją
delikatnie dłonią. Materia z której składała się przeszła na
niego a następnie odrzuciła z wielką siłą na najbliższą
ścianę. Gdyby nie refleks innych neklów zginąłby na miejscu,
lecz mimo połączonej mocy czterech nekl uderzył w ścianę i
stracił przytomność. Wtedy kula zaczęła się zmniejszać. I
formować w ciało dziecka.”
Jak się pewnie
domyślacie dzieckiem tym był Kirl. To było pierwsze spotkanie z
neklami oraz mlaksami. Neklowie zabrali go do kręgu zaintrygowaniu
jego mocą. Chcieli uczynić go jednym z nich przez osiem lat Kirl
pobierał nauki u starszyzny neklów. Aż po tym czasie Kirl opuścił
twierdzę neklów. Twierdzę do której nie trafi nikt spoza nich.
Neklowie nie używają imion, być może zauważyliście to w
powyższych fragmentach. Oni są niczym krople w jednej misie. Jednak
nie używanie imion ma też inną zaletę. Otóż neklowie wierzą w
moc imion, gdy poznać imię któregoś z nich można posiąść
jego magię. A to dla nich największy skarb. Na czym to skończyłem,
a tak Kirl opuścił twierdzę nerlów. Nikt mu tam nie zdołał
wytłumaczyć jaka to magia stworzyła tę kulę. Udał się więc do
Montos, stolicy kraju. Tam też spotkał Tren, przedstawicielkę rasy
qun. A właściwie to ona spotkała jego. Qun specjalizuje się w
badaniu magii tajemnej i mówi się, że wyczuwają ją w istotach.
Tren podeszła do niego i powiedziała mniej więcej „Masz w sobie
wielką moc. Czy umiesz z niej korzystać?”.
Słyszę
dzwonek, czas przygotować się na kolację. Odkładam pióro do
kałamarza, chowam pergamin i wychodzę z biblioteki.
Rozdział
2
Nie wiem dokładnie jak wyglądała relacja Krilai Tren, ale to oni powstrzymali najazd dziwnych istot na których nie działała magia neklów a tylko ich własna broń. Zwali samych siebie nomadami. Kril pokonał ich zabierając broń jednocześnie podpisując na siebie wyrok śmierci. Ale o tym dowiedział się gdy nomadowie zostali wypchnięci do pieczary z której wyszli a wszystkie wejścia zostały zasypane. Otóż okazało się, że broń nomadów została pokryta jakąś trucizną. Przez cztery dni i trzy noce walczył Kril z chorobą w gorączce i pośród halucynacji. W ostatnią godzinę swego życia podczas przebłysku aktywności poprosił Tren aby wzięła go za rękę i nachyliła się nad nim. Wtedy powiedział jej dwa słowa które stały się fundamentem zakonu. Była to prośba, choć niektórzy mówią, że rozkaz. A brzmiała tak „Znajdź Obserwatorów”. Gdy umarł przekazał Tren szkatułkę z zapiskami jego badań. Tren nie do końca przekonana zaczęła je czytać i nie mogła w to uwierzyć. Aby pokazać wam co czuła Tren przepiszę tu fragment jednego z dokumentów ze szkatułki.
„Ra i Seth znowu się pokłócili. Nie powinni, obiecaliśmy na
zgromadzeniu, że wszelkie spory będziemy rozpatrywać w spokoju.
Poszło o to samo co zwykle, Ra chce tu zostać i dalej bawić się w
boga. Seth natomiast uważa, że nauczyliśmy ich odpowiedniej wiedzy
i teraz czas iść dalej. Żadne z nich sprzeciwiło się naszym
zasadom i oboje wiedzą, że jednocześnie mają rację i jej nie
mają. W tym tkwi największy problem, aby konflikt rozwiązać jedno
z nich musi odpuścić. Jeśli nie rozwiążą tego problemu w dwa
dni będę zmuszony powiadomić Radę.”
Kiedy po raz
pierwszy zetknąłem się z tym tekstem wiedziałem już o
Obserwatorach więcej niż Tren, ale i tak musiałem przeczytać
fragment trzy razy a i tak mało zrozumiałem. Jednakże Tren znała
się na magii tajemnej i wiedziała, że nawet to co z początku
wydaje się błahe lub wręcz komiczne, może okazać się kluczem do
największej tajemnicy w całym Kar’shek. I tak zaczęła tropić
okruchy wspomnień Obserwatorów, z czasem dołączyli do niej inni.
Gdy Tren straciła siły do podróżowania miała już ponad dwieście
osób które jej pomagały. Tren poczuła, że słabnie i skierowała
się w to miejsce i zajęła je w imię zakonu Krila. To wtedy po raz
ostatni odezwała się. Przez następne dwadzieścia lat spędzonych
w zamku wydawała polecenia pisemnie, wysyłając wiadomości do
członków zakonu w całej krainie aby ci przesłali do siedziby
dokumenty. W ostatnim roku swego życia jeden z zakonników przywiózł
mała paczuszkę, kiedy Tren rozpakowała ją rozpłakała się. W
środku był medalion z jakiegoś żółtego metalu, bardzo twardego
i odpornego na ogień. Medalion miał kształt oka, taki sam jaki
znaleźliśmy w lochach zamku. Tren twierdzi, że to znak
Obserwatorów. Ale nie wydaje mi się to całą prawdą. Po latach
studiów i życiu tutaj mogę z całą pewnością powiedzieć, że
Obserwatorzy mieli dwanaście medalionów, każdy z innym symbolem.
Ten który znaleźliśmy to symbol Ra, niestety nie udało mi się
odnaleźć pozostałych. Nawet nie umiem odszukać informacji na
temat ich ukrycia. Ale nic to, chciałbym teraz przekazać wam jak
zakończyła się sprawa kłótni Obserwatorów, która sama w sobie
jest ewenementem.
„Twierdza
została zniszczona, musiałem uciekać. Nie przez wojska, zniszczyła
ją Ra. Najpierw oczerniła Setha swego brata a kiedy Rada jej nie
uwierzyła wezwała swoich uczniów a ci zaatakowali wszystkich
którzy byli innego zdania niż ona. Ra osobiście zabiła radnych,
całą dziesiątkę. Seth też zginąłby próbując namówić ją do
uspokojenia się ale zabrałem go do sekretnego wyjścia z twierdzy.
Tak sekretnej, że żaden członek rady o nim nie wiedział. Przed
wyprowadzeniem radnego udało mi się zabrać ich symbole. Jako
strażnik mam o tego prawo a nawet obowiązek. Jak mówią zwoje po
śmierci radnego jego symbole przechowują strażnicy do czasu
znalezienia następców.”
Jak widzicie
wśród Obserwatorów nastąpił rozłam. Te symbole o których
wspomniał strażnik to właśnie medaliony ale nie tylko. Są
jeszcze dwa, jeden to sztylet a ten drugi niestety pozostaje
tajemnicą. Strażnik opowiadał o rozłamie ale nie oceniał żadnej
ze stron. Mimo, że radna Ra zabijała wszystkich Obserwatorów
którzy nie byli jej zgodni z jej zdaniem on jej nie potępiał. Tak
samo z drugim radnym. Nie wychwalał go i nie opisywał w samych
superlatywach. I za to ich podziwiam, za tę umiejętność patrzenia
z boku na każde zdarzenie. Ja sam nie potrafiłbym tak pisać i z
mojego tekstu jawnie wynika kto jest dobry a kto zły.
Komentarze
Prześlij komentarz
Ta sekcja należy do Was. Zostawcie ślad po sobie ;)