Cześć w oczekiwaniu na kolejną opinię [postaram się dzisiaj skończyć ją i napisać Wam kilka słów], chciałbym pokazać Wam kolejny z projektów który porzuciłem. Tym razem powodem takiego stanu rzeczy nie był brak czasu [co jest wyjątkiem jeśli chodzi o takie projekty], a raczej jego specyfika. Otóż cały ten projekt ma bardzo powoloną, niektórzy mogliby napisać wręcz zerową ale to byłaby przesada akcję. A to dlatego, że pokazuje coś czego na scenie książkowej jeszcze nie było. Pozwólcie, że nakreślę Wam to troszkę zanim zobacycie to maleństwo.
Otóż główną bohaterką jest kobieta po przejściach, i to dość mocno [delikatne określenie], wpadających w psychikę. Otóż ona była więziona niewiadomą ilość czasu i traktowana w sposób przedmiotowy tak długo iż wszelkie opory moralne i asertywność zostały złamane. Kobieta jest całkowicie uległa względem innej jednostki. Dodatkowo ona bardzo się wycofała i ciężko do niej dotrzeć [co jest zrozumiałe po tym co przeszła]. Kolejną postacią [często pokazywanym, ale tak naprawdę na drugim planie] jest mężczyzna który stara się nauczyć to co zostało zniszczone podczas jej przetrzymywania. W książce miały być krok po kroku pokazywane tak działania mężczyzny oraz jego zaangażowanie jak i wielką trudność w naprawioniu "szkód" [w cudzysłowiu, gdzyż jest to bardzo delikatne stwierdzenie]. Aby nadać książce troszkę tempa oraz pokazać mniej więcej co ona przeżyła, wprowadziłem tam [a raczej miałem zamiar], cykl wspomnień/retrospekcji kiedy wchodzimy w narrację trzecioosobową [ponieważ większość książki jest pisana z perspektywy faceta], i są pokazywane wspomnienia tego co ona przeżyła. Przygotowałem jeden z koszmarów, a przynajmniej jego ogólny zapis. Koszmary takie miały mieć miejscu w 10 lub 15 rodziale oraz 30,50,80,100. Jak widzicie nie było ich dużo a zaraz jak przeczytacie możecie zauważyć iż tempo akcji jest wręcz ślimacze, nie obrażając ślimaków.
Dobra, ale rozgadałem się. Czas byście przekonali się na własne oczy.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Jak zawsze koło północy spacerowałem po mieście. Niektórzy z was prawdopodobnie uznają to za szaleństwo i kuszenie losu, jednak dla mnie był to swoisty odpoczynek po mojej pracy. Jestem pisarzem, jest to wolny zawód, znaczy nie mam wyznaczonych godzin ani płac. Jak uda mi się trafić w gusta czytelników to pieniądze są jak nie to kalpa, trzeba zaciskać pas. No nic, jak już wspomniałem byłem na spacerze, kiedy zauważyłem jakiś ruch w bocznej uliczce. Właściwie nie wiedziałem dlaczego, ale poszedłem sprawdzić co to takiego. Jakież było me zdziwienie kiedy za śmietnikiem zobaczyłem skuloną w pozycji embrionalnej kobietę. Była całkowicie naga a na jej ciele widać było ślady uderzeń i zadrapań, wiał lekki wiatr więc bez zastanowienia zdjąłem swoją wiatrówkę i okryłem kobietę pytając “Kto Pani to zrobił?”.
- Zostałam odrzucona. - odparła - żaden klient mnie nie kupił więc trenerzy zostawili mnie i kazali nie ruszać się aż zdechnę.
- Trenerzy. - powtórzyłem, bardziej do siebie niż do niej - chodzi o handlarzy żywym towarem.
- Nie, kupcy mówili aby mnie zostawić a za tydzień zrobią nowy pokaz gdzie będę przeceniona, ale trenerzy powiedzieli “to się już do niczego nie nadaje, pozbądźmy się i zdobądźmy lepszy towar”. Muszę tu zostać.
- To nieprawda. Proszę pójść ze mną, pomogę pani. - mówiłem spokojnie patrząc prosto w jej zielone smutne oczy. Ona naprawdę sądzi, że jest rzeczą. Odwróciłem się do niej plecami prosząc by założyła kurtkę a kiedy to uczyniła pomogłem jej wstać. Kiedy stanęła na stopie momentalnie upadła na kolana a z jej ust wyszedł dźwięk bólu. “Co się stało?”, spytałem.
- Ja nie mogę wstać, takim jak ja nie wypada. Trenerzy robili coś z naszymi stopami byśmy chodziły na kolanach lub czworaka.
- Mogę obejrzeć? - spytałem a kiedy zgodziła się kiwając lekko głową zbliżyłem rękę do jej stopy i delikatnie dotknąłem. Była zmiażdżona. Bez zastanowienia wziąłem kobietę na ręce i mówiąc “Zabieram Panią do domu. Tam wydobrzeje Pani i będzie bezpieczna”. Kobieta tylko przyłożyła głowę do mojej piersi i usnęła, musiała być bardzo zmęczona. W domu położyłem ją na łóżku w pokoju gościnnym nakryłem po czym wyszedłem cicho zamykając za sobą drzwi. Biorąc do ręki telefon modliłem się w duchu by moja agentka jeszcze nie spała. Odebrała po dwóch sygnałach swoim standardowym “Mati, co słychać? Jak tam kolejna książka?”
- Dziękuję, dobrze. Słuchaj mam do ciebie niecodzienną prośbę. - powiedziałem niepewnie.
- Dla ciebie wszystko. - odparła wesoło, czyżby mnie podrywała.
- Przyniesiesz do mnie komplet ubrań i niezbędnych rzeczy dla kobiet.
- A co? Czyżby mój ulubiony pisarz chciał zmienić płeć?
- Nie, sprawa jest poważniejsza, nie mogę tego mówić przez telefon.
- Jeśli chcesz wpadnę do ciebie z rzeczami koło szóstej.
- Weź też aparat.
- Aparat? Mati? Co ty knujesz? - odparła, pozbywając się całego śmiechu.
- Dowiesz się wszystkiego u mnie. To nie jest rozmowa na telefon. - Po czym odłożyłem słuchawkę, popatrzyłem na zegarek. Wpół do drugiej, nie opłaca się kłaść zrobię sobie mocną kawę i może wytrzymam do jej przyjścia. Mam tylko nadzieję, że nie naskoczy na mnie za bardzo za to rozłączenie się i te wszystkie tajemnice. Prawdę mówiąc sekrety przed Verą to było coś co nie istniało i bardzo bym chciał by pozostało to niezmienione.
Chodziłem w tę i z powrotem po salonie dopóki nie usłyszałem pukania do drzwi. Czym prędzej poszedłem je otworzyć. Stała tam Vera, Veronica Tola. Moja agentka oraz kobieta która za swą cierpliwość do mnie i moich humorów powinna zostać świętą. Wziąłem torbę która leżała obok niej i zaprosiłem do środka. Kiedy już przeszliśmy do kuchni podałem jej szklankę z caffe late, robię ją w szklance ponieważ tak wygląda ładniej. Veronica podziękowała oraz spytała “Dlaczego chciałeś bym przyniosła te rzeczy?”.
- Wiesz dobrze, że uwielbiam nocne spacery. - zacząłem - podczas takiego spaceru znalazłem kobietę.
- I? - spytała szczerze zaciekawiona kobieta.
- Ona zachowywała się dziwnie. Mówiła o sobie “to”. A dodatkowo była naga i pobita.
- Mati, mati, mati. Serio, znalazłeś kobietę. Czy nie ponosi cię fantazja. I czemu ja cię posłuchałam przynosząc te ubrania.
- Nie wierzysz mi. To chodź za mną. - Powiedziałem i chwytając ją za rękę zaprowadziłem do pokoju w którym spała kobieta. Przed drzwiami odwróciłem się do Very mówiąc “Wejdź do środka a potem powiedz mi, że oszalałem”, po czym cicho otworzyłem drzwi i zrobiłem dwa kroki w tył. Veronica weszła do pokoju, gdy mnie mijała słyszałem jak oddycha. Kiedy znalazła się w pokoju skrzyżowałem dłonie na piersiach i oparłem się o ścianę niedaleko drzwi i w tej pozycji czekałem aż wyjdzie. Po jakichś pięciu minutach przyszła do mnie zamykając za sobą drzwi. W jej oczach był szok, smutek oraz współczucie dla tej dziewczyny i coś jeszcze czego nie potrafię odczytać.
- Co zamierzasz zrobić? - spytała po dłuższej chwili milczenia.
- Chciałbym pomóc jej odzyskać to co utraciła.
- To będzie trudne, będziesz potrzebował pomocy.
- Zgodziłabyś się pomóc mi. Ta kobieta dużo wycierpiała od mężczyzn, wydaje mi się że najlepiej zrozumie ją inna kobieta. Czy będziesz jej przyjaciółką? - Spytałem ostrożnie dobierając słowa by wiedziała jakie to jest ważne.
- Dlaczego tego chcesz?
- Dobrze wiesz dlaczego. Jeśli mężczyzna skrzywdzi kobietę ta łatwiej otworzy się przed inną kobietą niż mężczyzną.
- To nie do końca prawda. Ale to nie ty skończyłeś psychologię.
- Ty też nie, jeśli dobrze pamiętam.
- Nie przekomarzaj się ze mną. - powiedziała robiąc groźną minę. Nie wytrzymała jednak długo po jakichś piętnastu sekundach uśmiechnęła się i odparła - Z chęcią pomogę ci przywrócić ją do społeczeństwa, ale stawiam jeden warunek.
- Jaki?
- Masz wpisać mnie do swojej książki. Nie w jednym czy dwóch rozdziałach, ale jedna z głównych postaci.
- To nie takie proste, ja nie wybieram postaci. To one wybierają mnie.
- Przestań. Wiem dobrze jak tworzysz bohaterów.
- Ok, w porządku wygrałaś. Ale nie zajmujmy się teraz mną i książką która nawet jeszcze nie powstała. Kobieta jest ważniejsza.
- Oczywiście, że pomogę. Wam obojgu.
- Spróbuj poprosić ją by zgodziła się zrobić sobie zdjęcia wszystkich obrażeń.
- To nie będzie łatwe, a czas działa na naszą niekorzyść. Ale podejmę to wyzwanie. - Powiedziała i razem z aparatem weszła do pokoju kobiety.
Kobieta powoli podeszła do łóżka, a gdy zobaczyła że gość się budzi spytała “Jak się czujesz?”, kobieta tylko patrzyła na nią swymi nieproporcjonalnie dużymi błękitnymi oczami. Veronica nie zrażona brakiem odpowiedzi kontynuuje.
- W tej torbie - wskazuje w stronę krzesła - znajdują się ubrania dla ciebie. Ubierz się a później zobaczymy co jest z twoimi nogami. - dodała, uśmiechając się delikatnie. - Ja nazywam się Veronica, jeśli będziesz mnie potrzebować, zawołaj mnie. Teraz wyjdę, - kładzie torbę z ubraniami na łóżku - gdy się ubierzesz daj mi znać. Powiedziała, po czym cicho wyszła zamykając za sobą drzwi. Odwróciła głowę by nie patrzeć w drzwi gdyż w tego w jej głowie pojawiały się obrazy czynów przez które dziewczyna mogła mieć te ślady. Dopiero po chwili zauważyła, że Mateusz patrzy na nią pytająco. - Pytałeś o coś?
- Tak. wiesz może co się z nią stało?
- Na razie tylko podejrzewam. Jak się ubierze to poproszę cię o wezwanie lekarza.
- Lekarki. - uściślił mężczyzna.
- Tak lekarki. - kobieta zaniemówiła wsłuchując się w coś w pokoju, po czym zwraca się do Matiego - przepraszam cię. - Podeszła do drzwi i zapukała “Mogę wejść?”, pyta. Nadal odpowiadała jej tylko cisza. Ostrożnie weszła do drzwi. Na początku popatrzyła na łóżko, a gdy okazał się pusty rozejrzała się po pokoju. Zobaczyła dziewczynę leżącą obok łóżka. Podeszła do niej a gdy chciała pomóc jej wstać ta odtrąciła jej dłoń uciekła pod ścianę i po raz pierwszy odezwała się do niej, głosem pełnym przerażenia “Nie, proszę. Już będę grzeczna.”, Veronica spoglądała na nią zaszokowana po czym odparła
- Nie bój się. Tu nic ci nie grozi. Żaden mężczyzna cię nie skrzywdzi.
- Nie, proszę. - powtórzyła kobieta ledwie słyszalnym szeptem. Veronica teraz zrozumiała, że Mati źle ocenił przyczynę jej śladów. Wstała cofając się jednocześnie i zawołała “Mati, mógłbyś tu przyjść na momencik”, mężczyzna przyszedł nim zdążyła doliczyć do pięciu z pytaniem
- Wołałaś mnie? O co chodzi?
- Jej zrobiła to inna kobieta.
- Jesteś pewna? - spytał zaskoczony
- Uwierz mi, umiem odczytywać mowę ciała.
- Tak, wiem. - przyznaje jej racje. Po czym podchodzi do kobiety która na szczęście miała na sobie bieliznę. Kucnął przy niej wyciągnął rękę a gdy ta podała mu swoją Mateusz pomógł jej usiąść na łóżku po czym zwrócił się do Very, “Masz jakieś ubrania które będą na nią pasować. Veronica przeszukała torbę, a właściwie wyrzuciła jej zawartość na łóżko po czym położyła obok kobiety czarne spodnie jeansowe oraz klasyczny, niebieski top z krótkim rękawem. Kobieta niepewnie wzięła top, spoglądając to na Mateusza, to na Veronicę a kiedy oboje delikatnie kiwnęli twierdząco głowami założyła go. Kiedy sięgnęła po spodnie i próbowała je włożyć Mateusz wziął je od niej dotykając palców jej rąk i powiedział “pomogę ci. Nie bój się będę delikatny”, mówił to przez cały czas patrząc jej w oczy. Kobieta cofnęła dłonie i położyła na swoich udach Mateusz w tym czasie próbował włożyć jej spodnie nie dotykając jej stóp. Gdy obie nogawki były założone do wysokości kolan, przeniósł jej nogi na łóżko po czym poprosił by założyła je do końca i odsunął się. Kiedy zrównał się z Veronicą szepnął do niej “Wcale mi się to nie podoba”.
Kiedy kobieta była już ubrana rozległo się pukanie do drzwi, Vera poszła sprawdzić kto to i po chwili przyprowadziła panią doktor. Kiedy nasza podopieczna ją zobaczyła skuliła się i wycofała w najbardziej odległy kąt. Podszedłem do niej, popatrzyłem głęboko w oczy i zobaczyłem w nich strach "Nie bój się. Pani doktor nic ci nie zrobi", po czym wziąłem ją ostrożnie za rękę. Dobrą wiadomością było, że nie cofnęła dłoni, tylko patrzyła przez chwile na nie po czym nieśmiało podniosła wzrok gdy jej oczy patrzyły wprost we mnie zobaczyłem tam wewnętrzną walkę oraz obawę przed uderzeniem
- Nikt cię nie skrzywdzi. Nie bój się. - powiedziałem, nie przerywając kontaktu wzrokowego.
- Zbliżają się targi? Mam zostać wyceniona? Czy jak cena będzie zbyt niska zostanę ukarana? - spytała cicho kobieta.
- Nic z tych rzeczy. Pani doktor chciałaby tylko obejrzeć twoje stopy.
- Ja ich nie będę używać! - krzyczy nagle wyrywając dłoń z uścisku - błagam, proszę pozwólcie mi aby się wyleczyły! Nie potrzebuję nikogo. - w jej krzyku słychać szczery strach.
- Ale wszyscy tu obecni chcą abyś właśnie stanęła i chodziła na własnych nogach. Proszę daj sobie pomóc. - Nalegam, robiąc mały kroczek w jej stronę.
- Będę chodzić? - spytała ciszej, spoglądając niepewnie na całą trójkę.
- Taką mamy nadzieję. - odpowiada Veronica.
- My wyjdziemy aby nie przeszkadzać w badaniu. - mówię i razem z Verą udajemy się do wyjścia. Kiedy jesteśmy już w progu kobieta odzywa się “Chciałabym abyś został”, odwracam się i podchodzę do niej, ta na początku dotyka wewnętrznej części mojej dłoni opuszkami palców a potem zaciska swoją dłoń na mojej, kładąc się i zamykając oczy.
- Jestem gotowa. - mówi - możecie zaczynać.
Pani doktor ostrożnie ogląda kobietę i robi badania. Trwają one jakieś dziesięć minut po czym mówi, że chciałaby porozmawiać z nami na osobności. Zostawiamy więc pacjentkę w pokoju, gdy lekarka ma pewność, że tylko my to słyszymy odzywa się.
- Muszę ją zabrać do szpitala na prześwietlenie i dokładne badania całego ciała.
- A nie można tego zrobić na miejscu - pytam.
- Nie, nie można. - odpowiada krótko. Razem z Veronicą wymieniamy krótkie spojrzenie po czym odpowiadam
- W porządku, ale chciałbym aby dostała osobną salę.
- To da się załatwić. Zadzwonię po karetkę. Powinna zjawić się w ciągu pięciu minut.
- Mam nadzieję, że dobrze to zniesie. - mówię, bardziej do siebie, jednak Vera odpowiada mi
- Nie martw się o nią, wszystko będzie w porządku.
- Jak myślisz, powinienem z nią pojechać?
- Nie, nie teraz. Wiesz co by ludzie powiedzieli widząc cię z nią?
- Nie obchodzi mnie co wygadują na mój temat.
- Ale jak powiedzą, że to ty jesteś sprawcą jej obrażeń oraz stanu psychicznego. Będzie zupełnie jak w twojej książce.
- Której, wiesz dobrze, że mam ich ponad dwadzieścia.
- W podwójnym kłopocie. - krótko odpowiada Veronica
- Tak, teraz pamiętam. Masz rację, to ja odwiedzę ją jutro.
- A teraz ważne pytanie. Jak chcesz ją zarejestrować, dobrze wiesz że potrzebne jest imię i nazwisko.
- Coś wymyślę. - mówię z chytrym uśmiechem, skrywającym moje kompletne zapomnienie o tej sprawie. - Wiem wpisze ją pod moim nazwiskiem i twoim imieniem. Dzięki temu łatwo zapamiętam. Przynajmniej do czasu aż sama nie poda swoich personaliów.
Mężczyzna chwyta ją lewą dłonią za policzki, ściska mocno że otwiera lekko usta a z jej oczu płyną łzy. Próbuję go prosić, nawet błagać by przestał lecz z jej ust wychodzi tylko niezrozumiały szmer. Napastnik cały czas trzymając ją wolną dłonią brutalnie zdziera z niej ubranie po czym podnosi ją tak, że tylko palcami dotyka zimnej, kamiennej podłogi. Zbliża ją do siebie, po czym odzywa się a w jego głosie słychać było pogardę oraz złość. “Należysz do mnie. Dopóki tego nie zrozumiesz ten pokój będzie, całym twoim światem. Istniejesz tylko by zadowalać mnie w każdy możliwy sposób i nic innego się dla ciebie nie liczy”. Gdy wypowiedział ostatnie słowa puścił jej usta i natychmiast uderza w twarz z taką siłą, że kobieta upada na ziemię a uderzony policzek zaczyna pulsować czerwienią, mężczyzna podchodzi do niej i kładzie na tym miejscu swoją stopę uzbrojoną w ciężki but, jakiego nie powstydziliby się żołnierze wysyłani na misje w teren bagienny. “Nie pozwoliłem ci wstawać!!”, krzyczał po czym na jej nagie, niczym nie zakryte pośladki, bez żadnego ostrzeżenia spadły uderzenia. Nie bił ręką, nie, uderzał biczem zakończonym dużą ilością włosków o szerokości żyłek jakie stosują wędkarze. Wraz z pierwszym uderzeniem kobieta zawyła z bólu, napastnik w odpowiedzi przycisnął jej twarz mocniej do podłoża krzycząc “Nie, pozwoliłem ci się odzywać. Za karę oberwiesz dodatkowe razy”. Uderzał ją tak aż jej bicz był cały czerwony a jej pośladki oraz plecy ślady uderzeń. Rzucił bicz w kąt, zabrał swój but z jej twarzy, złapał za włosy i podciągnął pod ścianę. Zamknął na jej szyi metalową klamrę tak ciasno, że nawet przełykanie sprawiało jej trudności. Od klamry biegły dwa łańcuchy w pionie, oba były tak przymocowane, że jedyną możliwą pozycją była na czworaka. Mężczyzna szarpnął ją za włosy do tyłu aż jęknęła po czym powiedział “Masz szczęście, że się spieszę. Twoją tresurę zaczniemy jutro”. Po czym wyszedł z pomieszczenia gasząc jednocześnie samotną żarówkę zwisającą smutno na kablu. Gdy do kobiety doszło, że jest sama oraz jaki los ją czeka w najbliższej przyszłości, zapłakała podejrzewając, że dzisiejsze łzy to początek całego słonego oceanu który wypłynie z jej oczu w najbliższej przyszłości.
Otóż główną bohaterką jest kobieta po przejściach, i to dość mocno [delikatne określenie], wpadających w psychikę. Otóż ona była więziona niewiadomą ilość czasu i traktowana w sposób przedmiotowy tak długo iż wszelkie opory moralne i asertywność zostały złamane. Kobieta jest całkowicie uległa względem innej jednostki. Dodatkowo ona bardzo się wycofała i ciężko do niej dotrzeć [co jest zrozumiałe po tym co przeszła]. Kolejną postacią [często pokazywanym, ale tak naprawdę na drugim planie] jest mężczyzna który stara się nauczyć to co zostało zniszczone podczas jej przetrzymywania. W książce miały być krok po kroku pokazywane tak działania mężczyzny oraz jego zaangażowanie jak i wielką trudność w naprawioniu "szkód" [w cudzysłowiu, gdzyż jest to bardzo delikatne stwierdzenie]. Aby nadać książce troszkę tempa oraz pokazać mniej więcej co ona przeżyła, wprowadziłem tam [a raczej miałem zamiar], cykl wspomnień/retrospekcji kiedy wchodzimy w narrację trzecioosobową [ponieważ większość książki jest pisana z perspektywy faceta], i są pokazywane wspomnienia tego co ona przeżyła. Przygotowałem jeden z koszmarów, a przynajmniej jego ogólny zapis. Koszmary takie miały mieć miejscu w 10 lub 15 rodziale oraz 30,50,80,100. Jak widzicie nie było ich dużo a zaraz jak przeczytacie możecie zauważyć iż tempo akcji jest wręcz ślimacze, nie obrażając ślimaków.
Dobra, ale rozgadałem się. Czas byście przekonali się na własne oczy.
----------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Rozdział 1 - Mateusz Kaj
Jak zawsze koło północy spacerowałem po mieście. Niektórzy z was prawdopodobnie uznają to za szaleństwo i kuszenie losu, jednak dla mnie był to swoisty odpoczynek po mojej pracy. Jestem pisarzem, jest to wolny zawód, znaczy nie mam wyznaczonych godzin ani płac. Jak uda mi się trafić w gusta czytelników to pieniądze są jak nie to kalpa, trzeba zaciskać pas. No nic, jak już wspomniałem byłem na spacerze, kiedy zauważyłem jakiś ruch w bocznej uliczce. Właściwie nie wiedziałem dlaczego, ale poszedłem sprawdzić co to takiego. Jakież było me zdziwienie kiedy za śmietnikiem zobaczyłem skuloną w pozycji embrionalnej kobietę. Była całkowicie naga a na jej ciele widać było ślady uderzeń i zadrapań, wiał lekki wiatr więc bez zastanowienia zdjąłem swoją wiatrówkę i okryłem kobietę pytając “Kto Pani to zrobił?”.
- Zostałam odrzucona. - odparła - żaden klient mnie nie kupił więc trenerzy zostawili mnie i kazali nie ruszać się aż zdechnę.
- Trenerzy. - powtórzyłem, bardziej do siebie niż do niej - chodzi o handlarzy żywym towarem.
- Nie, kupcy mówili aby mnie zostawić a za tydzień zrobią nowy pokaz gdzie będę przeceniona, ale trenerzy powiedzieli “to się już do niczego nie nadaje, pozbądźmy się i zdobądźmy lepszy towar”. Muszę tu zostać.
- To nieprawda. Proszę pójść ze mną, pomogę pani. - mówiłem spokojnie patrząc prosto w jej zielone smutne oczy. Ona naprawdę sądzi, że jest rzeczą. Odwróciłem się do niej plecami prosząc by założyła kurtkę a kiedy to uczyniła pomogłem jej wstać. Kiedy stanęła na stopie momentalnie upadła na kolana a z jej ust wyszedł dźwięk bólu. “Co się stało?”, spytałem.
- Ja nie mogę wstać, takim jak ja nie wypada. Trenerzy robili coś z naszymi stopami byśmy chodziły na kolanach lub czworaka.
- Mogę obejrzeć? - spytałem a kiedy zgodziła się kiwając lekko głową zbliżyłem rękę do jej stopy i delikatnie dotknąłem. Była zmiażdżona. Bez zastanowienia wziąłem kobietę na ręce i mówiąc “Zabieram Panią do domu. Tam wydobrzeje Pani i będzie bezpieczna”. Kobieta tylko przyłożyła głowę do mojej piersi i usnęła, musiała być bardzo zmęczona. W domu położyłem ją na łóżku w pokoju gościnnym nakryłem po czym wyszedłem cicho zamykając za sobą drzwi. Biorąc do ręki telefon modliłem się w duchu by moja agentka jeszcze nie spała. Odebrała po dwóch sygnałach swoim standardowym “Mati, co słychać? Jak tam kolejna książka?”
- Dziękuję, dobrze. Słuchaj mam do ciebie niecodzienną prośbę. - powiedziałem niepewnie.
- Dla ciebie wszystko. - odparła wesoło, czyżby mnie podrywała.
- Przyniesiesz do mnie komplet ubrań i niezbędnych rzeczy dla kobiet.
- A co? Czyżby mój ulubiony pisarz chciał zmienić płeć?
- Nie, sprawa jest poważniejsza, nie mogę tego mówić przez telefon.
- Jeśli chcesz wpadnę do ciebie z rzeczami koło szóstej.
- Weź też aparat.
- Aparat? Mati? Co ty knujesz? - odparła, pozbywając się całego śmiechu.
- Dowiesz się wszystkiego u mnie. To nie jest rozmowa na telefon. - Po czym odłożyłem słuchawkę, popatrzyłem na zegarek. Wpół do drugiej, nie opłaca się kłaść zrobię sobie mocną kawę i może wytrzymam do jej przyjścia. Mam tylko nadzieję, że nie naskoczy na mnie za bardzo za to rozłączenie się i te wszystkie tajemnice. Prawdę mówiąc sekrety przed Verą to było coś co nie istniało i bardzo bym chciał by pozostało to niezmienione.
Rozdział 2 - Mateusz Kaj
Chodziłem w tę i z powrotem po salonie dopóki nie usłyszałem pukania do drzwi. Czym prędzej poszedłem je otworzyć. Stała tam Vera, Veronica Tola. Moja agentka oraz kobieta która za swą cierpliwość do mnie i moich humorów powinna zostać świętą. Wziąłem torbę która leżała obok niej i zaprosiłem do środka. Kiedy już przeszliśmy do kuchni podałem jej szklankę z caffe late, robię ją w szklance ponieważ tak wygląda ładniej. Veronica podziękowała oraz spytała “Dlaczego chciałeś bym przyniosła te rzeczy?”.
- Wiesz dobrze, że uwielbiam nocne spacery. - zacząłem - podczas takiego spaceru znalazłem kobietę.
- I? - spytała szczerze zaciekawiona kobieta.
- Ona zachowywała się dziwnie. Mówiła o sobie “to”. A dodatkowo była naga i pobita.
- Mati, mati, mati. Serio, znalazłeś kobietę. Czy nie ponosi cię fantazja. I czemu ja cię posłuchałam przynosząc te ubrania.
- Nie wierzysz mi. To chodź za mną. - Powiedziałem i chwytając ją za rękę zaprowadziłem do pokoju w którym spała kobieta. Przed drzwiami odwróciłem się do Very mówiąc “Wejdź do środka a potem powiedz mi, że oszalałem”, po czym cicho otworzyłem drzwi i zrobiłem dwa kroki w tył. Veronica weszła do pokoju, gdy mnie mijała słyszałem jak oddycha. Kiedy znalazła się w pokoju skrzyżowałem dłonie na piersiach i oparłem się o ścianę niedaleko drzwi i w tej pozycji czekałem aż wyjdzie. Po jakichś pięciu minutach przyszła do mnie zamykając za sobą drzwi. W jej oczach był szok, smutek oraz współczucie dla tej dziewczyny i coś jeszcze czego nie potrafię odczytać.
- Co zamierzasz zrobić? - spytała po dłuższej chwili milczenia.
- Chciałbym pomóc jej odzyskać to co utraciła.
- To będzie trudne, będziesz potrzebował pomocy.
- Zgodziłabyś się pomóc mi. Ta kobieta dużo wycierpiała od mężczyzn, wydaje mi się że najlepiej zrozumie ją inna kobieta. Czy będziesz jej przyjaciółką? - Spytałem ostrożnie dobierając słowa by wiedziała jakie to jest ważne.
- Dlaczego tego chcesz?
- Dobrze wiesz dlaczego. Jeśli mężczyzna skrzywdzi kobietę ta łatwiej otworzy się przed inną kobietą niż mężczyzną.
- To nie do końca prawda. Ale to nie ty skończyłeś psychologię.
- Ty też nie, jeśli dobrze pamiętam.
- Nie przekomarzaj się ze mną. - powiedziała robiąc groźną minę. Nie wytrzymała jednak długo po jakichś piętnastu sekundach uśmiechnęła się i odparła - Z chęcią pomogę ci przywrócić ją do społeczeństwa, ale stawiam jeden warunek.
- Jaki?
- Masz wpisać mnie do swojej książki. Nie w jednym czy dwóch rozdziałach, ale jedna z głównych postaci.
- To nie takie proste, ja nie wybieram postaci. To one wybierają mnie.
- Przestań. Wiem dobrze jak tworzysz bohaterów.
- Ok, w porządku wygrałaś. Ale nie zajmujmy się teraz mną i książką która nawet jeszcze nie powstała. Kobieta jest ważniejsza.
- Oczywiście, że pomogę. Wam obojgu.
- Spróbuj poprosić ją by zgodziła się zrobić sobie zdjęcia wszystkich obrażeń.
- To nie będzie łatwe, a czas działa na naszą niekorzyść. Ale podejmę to wyzwanie. - Powiedziała i razem z aparatem weszła do pokoju kobiety.
Rozdział 3 - Veronica Tola
Kobieta powoli podeszła do łóżka, a gdy zobaczyła że gość się budzi spytała “Jak się czujesz?”, kobieta tylko patrzyła na nią swymi nieproporcjonalnie dużymi błękitnymi oczami. Veronica nie zrażona brakiem odpowiedzi kontynuuje.
- W tej torbie - wskazuje w stronę krzesła - znajdują się ubrania dla ciebie. Ubierz się a później zobaczymy co jest z twoimi nogami. - dodała, uśmiechając się delikatnie. - Ja nazywam się Veronica, jeśli będziesz mnie potrzebować, zawołaj mnie. Teraz wyjdę, - kładzie torbę z ubraniami na łóżku - gdy się ubierzesz daj mi znać. Powiedziała, po czym cicho wyszła zamykając za sobą drzwi. Odwróciła głowę by nie patrzeć w drzwi gdyż w tego w jej głowie pojawiały się obrazy czynów przez które dziewczyna mogła mieć te ślady. Dopiero po chwili zauważyła, że Mateusz patrzy na nią pytająco. - Pytałeś o coś?
- Tak. wiesz może co się z nią stało?
- Na razie tylko podejrzewam. Jak się ubierze to poproszę cię o wezwanie lekarza.
- Lekarki. - uściślił mężczyzna.
- Tak lekarki. - kobieta zaniemówiła wsłuchując się w coś w pokoju, po czym zwraca się do Matiego - przepraszam cię. - Podeszła do drzwi i zapukała “Mogę wejść?”, pyta. Nadal odpowiadała jej tylko cisza. Ostrożnie weszła do drzwi. Na początku popatrzyła na łóżko, a gdy okazał się pusty rozejrzała się po pokoju. Zobaczyła dziewczynę leżącą obok łóżka. Podeszła do niej a gdy chciała pomóc jej wstać ta odtrąciła jej dłoń uciekła pod ścianę i po raz pierwszy odezwała się do niej, głosem pełnym przerażenia “Nie, proszę. Już będę grzeczna.”, Veronica spoglądała na nią zaszokowana po czym odparła
- Nie bój się. Tu nic ci nie grozi. Żaden mężczyzna cię nie skrzywdzi.
- Nie, proszę. - powtórzyła kobieta ledwie słyszalnym szeptem. Veronica teraz zrozumiała, że Mati źle ocenił przyczynę jej śladów. Wstała cofając się jednocześnie i zawołała “Mati, mógłbyś tu przyjść na momencik”, mężczyzna przyszedł nim zdążyła doliczyć do pięciu z pytaniem
- Wołałaś mnie? O co chodzi?
- Jej zrobiła to inna kobieta.
- Jesteś pewna? - spytał zaskoczony
- Uwierz mi, umiem odczytywać mowę ciała.
- Tak, wiem. - przyznaje jej racje. Po czym podchodzi do kobiety która na szczęście miała na sobie bieliznę. Kucnął przy niej wyciągnął rękę a gdy ta podała mu swoją Mateusz pomógł jej usiąść na łóżku po czym zwrócił się do Very, “Masz jakieś ubrania które będą na nią pasować. Veronica przeszukała torbę, a właściwie wyrzuciła jej zawartość na łóżko po czym położyła obok kobiety czarne spodnie jeansowe oraz klasyczny, niebieski top z krótkim rękawem. Kobieta niepewnie wzięła top, spoglądając to na Mateusza, to na Veronicę a kiedy oboje delikatnie kiwnęli twierdząco głowami założyła go. Kiedy sięgnęła po spodnie i próbowała je włożyć Mateusz wziął je od niej dotykając palców jej rąk i powiedział “pomogę ci. Nie bój się będę delikatny”, mówił to przez cały czas patrząc jej w oczy. Kobieta cofnęła dłonie i położyła na swoich udach Mateusz w tym czasie próbował włożyć jej spodnie nie dotykając jej stóp. Gdy obie nogawki były założone do wysokości kolan, przeniósł jej nogi na łóżko po czym poprosił by założyła je do końca i odsunął się. Kiedy zrównał się z Veronicą szepnął do niej “Wcale mi się to nie podoba”.
Rozdział 4 - Mateusz Kaj
Kiedy kobieta była już ubrana rozległo się pukanie do drzwi, Vera poszła sprawdzić kto to i po chwili przyprowadziła panią doktor. Kiedy nasza podopieczna ją zobaczyła skuliła się i wycofała w najbardziej odległy kąt. Podszedłem do niej, popatrzyłem głęboko w oczy i zobaczyłem w nich strach "Nie bój się. Pani doktor nic ci nie zrobi", po czym wziąłem ją ostrożnie za rękę. Dobrą wiadomością było, że nie cofnęła dłoni, tylko patrzyła przez chwile na nie po czym nieśmiało podniosła wzrok gdy jej oczy patrzyły wprost we mnie zobaczyłem tam wewnętrzną walkę oraz obawę przed uderzeniem
- Nikt cię nie skrzywdzi. Nie bój się. - powiedziałem, nie przerywając kontaktu wzrokowego.
- Zbliżają się targi? Mam zostać wyceniona? Czy jak cena będzie zbyt niska zostanę ukarana? - spytała cicho kobieta.
- Nic z tych rzeczy. Pani doktor chciałaby tylko obejrzeć twoje stopy.
- Ja ich nie będę używać! - krzyczy nagle wyrywając dłoń z uścisku - błagam, proszę pozwólcie mi aby się wyleczyły! Nie potrzebuję nikogo. - w jej krzyku słychać szczery strach.
- Ale wszyscy tu obecni chcą abyś właśnie stanęła i chodziła na własnych nogach. Proszę daj sobie pomóc. - Nalegam, robiąc mały kroczek w jej stronę.
- Będę chodzić? - spytała ciszej, spoglądając niepewnie na całą trójkę.
- Taką mamy nadzieję. - odpowiada Veronica.
- My wyjdziemy aby nie przeszkadzać w badaniu. - mówię i razem z Verą udajemy się do wyjścia. Kiedy jesteśmy już w progu kobieta odzywa się “Chciałabym abyś został”, odwracam się i podchodzę do niej, ta na początku dotyka wewnętrznej części mojej dłoni opuszkami palców a potem zaciska swoją dłoń na mojej, kładąc się i zamykając oczy.
- Jestem gotowa. - mówi - możecie zaczynać.
Pani doktor ostrożnie ogląda kobietę i robi badania. Trwają one jakieś dziesięć minut po czym mówi, że chciałaby porozmawiać z nami na osobności. Zostawiamy więc pacjentkę w pokoju, gdy lekarka ma pewność, że tylko my to słyszymy odzywa się.
- Muszę ją zabrać do szpitala na prześwietlenie i dokładne badania całego ciała.
- A nie można tego zrobić na miejscu - pytam.
- Nie, nie można. - odpowiada krótko. Razem z Veronicą wymieniamy krótkie spojrzenie po czym odpowiadam
- W porządku, ale chciałbym aby dostała osobną salę.
- To da się załatwić. Zadzwonię po karetkę. Powinna zjawić się w ciągu pięciu minut.
- Mam nadzieję, że dobrze to zniesie. - mówię, bardziej do siebie, jednak Vera odpowiada mi
- Nie martw się o nią, wszystko będzie w porządku.
- Jak myślisz, powinienem z nią pojechać?
- Nie, nie teraz. Wiesz co by ludzie powiedzieli widząc cię z nią?
- Nie obchodzi mnie co wygadują na mój temat.
- Ale jak powiedzą, że to ty jesteś sprawcą jej obrażeń oraz stanu psychicznego. Będzie zupełnie jak w twojej książce.
- Której, wiesz dobrze, że mam ich ponad dwadzieścia.
- W podwójnym kłopocie. - krótko odpowiada Veronica
- Tak, teraz pamiętam. Masz rację, to ja odwiedzę ją jutro.
- A teraz ważne pytanie. Jak chcesz ją zarejestrować, dobrze wiesz że potrzebne jest imię i nazwisko.
- Coś wymyślę. - mówię z chytrym uśmiechem, skrywającym moje kompletne zapomnienie o tej sprawie. - Wiem wpisze ją pod moim nazwiskiem i twoim imieniem. Dzięki temu łatwo zapamiętam. Przynajmniej do czasu aż sama nie poda swoich personaliów.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
W porządku, a teraz wspomniany wcześniej ogólny zarys jednej z jej koszmarów. Nie wiem czy udało Wam się dotrzeć aż tutaj i nie zasnąć z powodu nudy, ale nie martwcie się ten fragment jest króciutki.
--------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------------
Komentarze
Prześlij komentarz
Ta sekcja należy do Was. Zostawcie ślad po sobie ;)