Cześć, dzisiaj przychodzę do was z wywiadem autora którego znam tylko "Żółte Ślepia", jednakże już dodałem sobie kilka jego książek do legimi i w wolnej chwili chętnie poznam jego pióro w tamtejszych dziełach. A ja zapraszam was do krótkiego wywiadu.
Rety… Zwykłym człowiekiem jestem. Najwyklejszym. Lubię kawę, wiecznie narzekam na brak
czasu, nie umiem się wyspać, ciągle się spieszę, nie oglądam wiadomości. Często się zamyślam, bywa, że w nieodpowiednich momentach, zdarza mi się też gadać do siebie. Jestem człowiekiem bardzo rodzinnym i mało co poza pracą jest mnie w stanie wyciągnąć z domu.
Niekiedy muszę mieć – niektóre wydawnictwa na to naciskają – ale na ogół idę na żywioł. Mocno wierzę w to, że książki piszą się same, korzystając tylko z paluchów pisarza. Wystarcza mi czasami bohater, kilka motywów i mglisty pomysł na zakończenie, by ruszyć z pracą.
Nie, chyba nie. Moment, kiedy przestanę nad nimi panować, będzie się wiązał z sugestią, bym odwiedził psychiatrę.
Mam niebywale chaotyczny tryb życia. Oprócz pisania i tłumaczenia prowadzę również szkołę językową, co oznacza, że ciągle przemieszczam się z miejsca na miejsca, a po powrocie do domu nie mam w zwyczaju chować się przed obowiązkami, co zostawia na pisanie niewiele czasu. Nauczyłem się więc wyciskać z dnia każdą pustą minutę na pracę. Piszę wcześnie rano albo późno wieczorem, czasami urywam chwilę przed wyjściem do pracy lub gdy dzieciaki są w szkole. Nigdy z ręki nie wypuszczam laptopa, bo nie wiem, kiedy przytrafi się wolny kwadrans, ale, o dziwo, to działa. Co ciekawe, lata pracy zrywami doprowadziły do tego, że zaczynam się nudzić przy klawiaturze mniej więcej po dziewięćdziesięciu minutach pracy non stop.
Uwielbiam dialogi, zwłaszcza te ostre, siarczyste. Lubię też opisywać wielkie bitwy i intrygujące miejsca, nie przepadam natomiast za wszelkimi scenami surrealistycznymi i onirycznymi.
W czwartej klasie szkoły podstawowej zapisywałem zeszyty w kratkę przygodami lwa Leo i jego przyjaciół, z których każdy dziwnie przypominał moich kolegów z klasy. Spodobało się zarówno mi jak i pani od polskiego, a potem… Cóż, zostało. Niestety, owe zeszyty przepadły, a żałuję bardzo.
Czytanie to dla mnie guilty pleasure. Wiem, że powinienem czytać, ale naprawdę nie znajduję na to czasu. Ratują mnie audiobooki, które dosłownie pożeram – przerabiam właśnie Akta Dresdena Jima Butchera, a wcześniej przesłuchałem w całości Ekspansję, Opowieści z Meekhańskiego Pogranicza oraz trylogię husycką, która w wersji audio jest po prostu fenomenalna. Jeśli zaś chodzi o książki papierowe, czasami sięgam po sf, ale wolę powieści historyczne – tu kłania się niezrównany Ken Follet – i obyczajowe Davida Lodge’a.
Tak, oczywiście. Uwielbiam takie klimaty, a uważny czytelnik znajdzie w Ślepiach przynajmniej jeden wątek, który można rozwinąć w kolejną powieść, ale o tym, czy będzie kontynuacja, zadecyduje rynek. Jeśli sprzedaż okaże się dobra, z pewnością powrócę do Medvida, Gosławy i skrzata-pierdoły.
Pracuję nad tłumaczeniem Crescent City Sarah J. Maas oraz kontynuacją mojego horroru „Miasteczko Nonstead”. Tytułu na razie nie wykombinowałem.
Czytać, czytać i jeszcze raz czytać. Uczyć się warsztatu od najlepszych, a gdy już się coś popełni samemu, słuchać przede wszystkim tych, którzy krytykują. To boli – wiem po sobie – ale istnieje spore prawdopodobieństwo, że krytyk może nas czegoś nauczyć.
1. Czy mógłby Pan napisać kilka słów o sobie czytelnikom?
Rety… Zwykłym człowiekiem jestem. Najwyklejszym. Lubię kawę, wiecznie narzekam na brak
czasu, nie umiem się wyspać, ciągle się spieszę, nie oglądam wiadomości. Często się zamyślam, bywa, że w nieodpowiednich momentach, zdarza mi się też gadać do siebie. Jestem człowiekiem bardzo rodzinnym i mało co poza pracą jest mnie w stanie wyciągnąć z domu.
2. Czy podczas pisania ma Pan plan książki czy może idzie na żywioł?
Niekiedy muszę mieć – niektóre wydawnictwa na to naciskają – ale na ogół idę na żywioł. Mocno wierzę w to, że książki piszą się same, korzystając tylko z paluchów pisarza. Wystarcza mi czasami bohater, kilka motywów i mglisty pomysł na zakończenie, by ruszyć z pracą.
3. Czy bohaterowie Pana książek zaskoczyli Pana podczas jakichś scen?
Nie, chyba nie. Moment, kiedy przestanę nad nimi panować, będzie się wiązał z sugestią, bym odwiedził psychiatrę.
4. Czy mam Pan jakiś rytuał podczas pisania? Na przykład laptop\maszyna do pisania, muzyka, kawa\herbata\czekolada
Mam niebywale chaotyczny tryb życia. Oprócz pisania i tłumaczenia prowadzę również szkołę językową, co oznacza, że ciągle przemieszczam się z miejsca na miejsca, a po powrocie do domu nie mam w zwyczaju chować się przed obowiązkami, co zostawia na pisanie niewiele czasu. Nauczyłem się więc wyciskać z dnia każdą pustą minutę na pracę. Piszę wcześnie rano albo późno wieczorem, czasami urywam chwilę przed wyjściem do pracy lub gdy dzieciaki są w szkole. Nigdy z ręki nie wypuszczam laptopa, bo nie wiem, kiedy przytrafi się wolny kwadrans, ale, o dziwo, to działa. Co ciekawe, lata pracy zrywami doprowadziły do tego, że zaczynam się nudzić przy klawiaturze mniej więcej po dziewięćdziesięciu minutach pracy non stop.
5. Co podczas pisania sprawia Panu największą przyjemność? Opisy miejsc, walk,
dialogi, budowanie postaci?
Uwielbiam dialogi, zwłaszcza te ostre, siarczyste. Lubię też opisywać wielkie bitwy i intrygujące miejsca, nie przepadam natomiast za wszelkimi scenami surrealistycznymi i onirycznymi.
6. Czy mógłby Pan opowiedzieć od czego zaczęła się Pana przygoda z pisaniem?
W czwartej klasie szkoły podstawowej zapisywałem zeszyty w kratkę przygodami lwa Leo i jego przyjaciół, z których każdy dziwnie przypominał moich kolegów z klasy. Spodobało się zarówno mi jak i pani od polskiego, a potem… Cóż, zostało. Niestety, owe zeszyty przepadły, a żałuję bardzo.
7. Czy oprócz pisania ma Pan czas by czytać książki? Ma Pan swój ulubiony gatunek?
Czytanie to dla mnie guilty pleasure. Wiem, że powinienem czytać, ale naprawdę nie znajduję na to czasu. Ratują mnie audiobooki, które dosłownie pożeram – przerabiam właśnie Akta Dresdena Jima Butchera, a wcześniej przesłuchałem w całości Ekspansję, Opowieści z Meekhańskiego Pogranicza oraz trylogię husycką, która w wersji audio jest po prostu fenomenalna. Jeśli zaś chodzi o książki papierowe, czasami sięgam po sf, ale wolę powieści historyczne – tu kłania się niezrównany Ken Follet – i obyczajowe Davida Lodge’a.
8. Czy planuje Pan więcej książek w uniwersum Żółtych Ślepi?
Tak, oczywiście. Uwielbiam takie klimaty, a uważny czytelnik znajdzie w Ślepiach przynajmniej jeden wątek, który można rozwinąć w kolejną powieść, ale o tym, czy będzie kontynuacja, zadecyduje rynek. Jeśli sprzedaż okaże się dobra, z pewnością powrócę do Medvida, Gosławy i skrzata-pierdoły.
9. Mógłby Pan zdradzić nad czym obecnie pracuje?
Pracuję nad tłumaczeniem Crescent City Sarah J. Maas oraz kontynuacją mojego horroru „Miasteczko Nonstead”. Tytułu na razie nie wykombinowałem.
10. Jakie ma Pan rady dla początkujących pisarzy?
Czytać, czytać i jeszcze raz czytać. Uczyć się warsztatu od najlepszych, a gdy już się coś popełni samemu, słuchać przede wszystkim tych, którzy krytykują. To boli – wiem po sobie – ale istnieje spore prawdopodobieństwo, że krytyk może nas czegoś nauczyć.
O kurczę, chyba zacznę wielbić autora :D Coś mi się wydaje, że wreszcie powstaje dobra, nasza fantastyka. Coś o czym inni zapomnieli. Jeżeli serio będzie więcej dzieł z tego uniwersum, zapowiada się niesamowita przygoda. Pozdrawiam serdecznie!
OdpowiedzUsuńŻółte Ślepia to mój pierwszy kontakt z jego piórem i z chęcią zobaczę inne książki w tym uniwersum ;)
UsuńCoraz bardziej ciekawi mnie ta książka, więc z pewnością ją sobie sprawię :)
OdpowiedzUsuń